POP-BREWIARZ CZYLI MODLITWA W BIEGU.  WIĘCEJ TUTAJ

Odnalazłem Ciebie
w zwyczajności dnia
w zwyczajnych czynnościach
codziennego trudu
porannego wstawania
pracy
wieczornych rozmów
słaniu łóżek
sennego dotyku ciał –
tu jesteś…
Słuchałem wczoraj, jak mówili
ci, którzy wiedzą
i ci, którzy widzą
Ciebie,
ja oślepłem,
nie słyszę
nie widzę,
lecz wiem
z jakiego ducha
pochodzą ich słowa…
Powiadają,
że pobłądziłem.
Mówią, że
zwiodła mnie ciemność.
To prawda.
W mroku nienazwania
wypowiadasz wszak moje imię.
Czegóż mi trzeba więcej?
modlitwa żydowska

POP-BREWIARZ CZYLI MODLITWA W BIEGU.  WIĘCEJ TUTAJ

Miał zupełnie zwyczajne ubranie,
ubranie, którego się nie zauważa.
Patrzył prosto przed siebie,
z przezroczystością, która rozlewa się na wszystko.
Cała ulica była przez to odmłodzona
i wydawało się, że dopiero zaistniała.
Niczego nie miał w rękach.
Jego kieszenie były puste i wydawały się lekkie,
a otwarte ręce
unosiły się wokół niego w powietrzu.
Być może był trochę szalony.
A jednak była to lekcja mądrości.
Całą jego pracą, jak się wydawało, był marsz
i przechodzenie wśród rzeczy i ludzi.
Był sam w sobie jakby przypowieścią,
znakiem prawdziwego ubóstwa.
„Jeśli miłujecie tych, którzy was miłują”….
nie będziecie musieli iść….
Oni przyjdą do was.
Ale jeśli miłujecie tych, którzy was nie miłują…
Trzeba będzie wychodzić na ich
spotkanie.
Oto ubóstwo tego, który idzie.
Niesłychana jest mnogość rzeczy,
które przeszkadzają nam
być żwawymi i lekkimi.
Nie zdajemy sobie z tego sprawy,
lecz jeśli z dnia na dzień stalibyśmy się pozbawieni własności,
spontanicznie odnaleźlibyśmy się blisko
mnóstwa ludzi,
o których myślimy, że mieszkają na końcu świata.
M.Delbrel Alcydiusz,Prosty przewodnik dla prostych chrześcijan Wyd.Światło-Życie 2006

POP-BREWIARZ CZYLI MODLITWA W BIEGU.  WIĘCEJ TUTAJ

Kto bowiem strzeże ze skromnością kilku baranów pod rozgwieżdżonym niebem, jeśli uświadamia sobie swoją rolę, jest czymś więcej niż zwykłym sługą. Jest wartownikiem. A każdy wartownik jest odpowiedzialny za całe imperium.
A.de Saint – Exupery

POP-BREWIARZ CZYLI MODLITWA W BIEGU.  WIĘCEJ TUTAJ

Istniał sobie pewien człowiek przed wiekami,
co nie zaznał szczęścia, jak niektórzy ludzie,
choć od dziecka w zgodzie żył z przykazaniami –
jego życie upływało w wielkim trudzie.

Myślał, dumał, a że prosty chłop był z niego,
nie rozumiał wielu rzeczy oczywistych –
więc narzekał i wciąż pytał się – dlaczego
właśnie jego krzyż najcięższy jest ze wszystkich?

Gdy raz przysiadł na kamieniu i zapłakał,
to zobaczył tuż przed sobą blask anioła.
Przetarł oczy ,myśląc , że to zjawa jakaś,
ale anioł wcale nie znikł, lecz go wołał.

A po chwili znalazł się w przedziwnym miejscu –
wokół niego same krzyże wyrastały ,
więc porzucił swój ogromny gdzieś tam w zielsku,
aby w zamian wybrać sobie jakiś mały.

Szybko chwycił za najmniejszy – krzyż sosnowy,
lecz on chyba ,tak jak drzewo miał korzenie –
nawet nie drgnął , a więc złapał się za nowy
i po chwili upadł razem z nim na ziemię.

Szukał,mierzył i przebierał kilka godzin,
jednak każdy krzyż był jakiś niewygodny ,
to ugniatał, to na barki mu nie wchodził,
to znów krzyża złoconego nie był godny.

Anioł zerkał i uśmiechał się pod nosem.
Wreszcie człowiek krzyż niewielki dojrzał w trawie
i z radości aż podskoczył : – Ten uniosę!
Ten pasuje! Jego nigdy nie zostawię!

– Widzisz człeku , tyle krzyży przymierzałeś,
a więc teraz będziesz pewnie zaskoczony ,
bo ten oto,który spośród nich wybrałeś –
to twój własny, ten przez ciebie porzucony.

Nie poznajesz? Sam ci krzyż twój wybierałem –
rzekł mu anioł już na dobre rozbawiony.
Jak frak ślubny krawiec szyje ci na miarę,
tak i krzyż ten na twą miarę jest zrobiony.
autorka nieznana,

POP-BREWIARZ CZYLI MODLITWA W BIEGU.  WIĘCEJ TUTAJ

Cierpienie, nasze cierpienie… zgoda,
oczekujemy go, wiemy, że musi nadejść,
i jest zrozumiałe, że postanawiamy przeżyć je z wielkodusznością.
Oczekujemy cierpienia, oczekujemy go
a ono nie przychodzi.
Tym, co przychodzi
są „cierpliwości”.
Wychodzą nam na przeciw od samego rana:
to nasze rozedrgane lub zbyt słabe nerwy:
to przepełniony autobus,
mleko, które wykipiało,
kominiarze, którzy przyszli,
dzieci, które bałaganią:
to goście, których przyprowadził mąż,
i przyjaciel, który właśnie nie przyszedł:
to telefon, który się urywa,
ci których kochamy, a którzy już nie kochają:
to chęć mówienia i obowiązek milczenia,
to chęć milczenia i obowiązek mówienia:
to pragnienie wyjścia, kiedy się jest zamkniętym,
i pozostania w domu, kiedy trzeba wyjść;
to mąż, na którym chciałoby się oprzeć,
a jest bardziej kruchy niż dzieci;
to znużenie codziennym menu
i nerwowe pożądanie tego, co do nas nie należy.
W ten właśnie sposób nasze cierpliwości stają
przed nami w rządku lub gęsiego i zawsze
zapominają nam powiedzieć, że to one
są przygotowanym dla nas męczeństwem.
A my patrząc na nie z pogardą, pozwalamy im
przejść, czekając z oddaniem życia na inną
okazję, bardziej tego wartą.
Jeśli każde odkupienie jest męczeństwem,
nie każde męczeństwo musi być krwawe.
/M.Delbrel, Alcydiusz, wyd.Światło-Życie/