Przyszli pierwsi
pasterze i Trzej Królowie.
Usłyszeli wezwanie,
zobaczyli gwiazdę.
Oni mogli iść dniami i nocami bez zmęczenia.
Nie usypiaj zbyt szybko, Panie,
miej jeszcze trochę cierpliwości.
Przychodzą tysiącami i milionami,
niewidomi, głusi, chromi,
starzy, ułomni,
wszyscy poranieni przez życie, które stracili nagle,
albo etapami:
części swojego ciała lub duszy.
To zresztą być może pozwala im biec do Ciebie
i rozpoznać Cię
bo jesteś do nich trochę podobny.
Wiesz, Panie, oni nie lubią prosić o pomoc,
są dumni i upokorzeni przez swoją zależność,
są wykorzenieni,
sfrustrowani jak istota, która
łaknie miłości, a odrzuca litość.
Są często spóźnieni albo nieobecni na Twoich świętach,
boją się przeszkadzać i rzucać się w oczy,
odstawać od reszty….
Przepraszam, Panie, ale
trzeba, żebyś to Ty poszedł do nich,
poszedł do więzień,
mówić o przebaczeniu i wolności,
do szpitali – o odzyskanym zdrowiu,
do hospicjów o obietnicy innego życia,
w okupowanych krajach o wyzwolonej ojczyźnie,
w obozach dla uchodźców o końcu tułaczki,
o powrocie do domu,
we wszystkich miejscach na ziemi,
gdzie żyją lub wegetują ludzie ze złamanym życiem.
Przepraszam jeszcze, że Cię proszę, Panie,
ale jeśli chcesz, żeby Twoje królestwo było pełne radości,
musisz im mówić
i powtarzać bez końca,
że są nie tylko kochani, ale uprzywilejowani.
Po prostu dlatego, że jest Boże Narodzenie,
i że mogą o tym zapomnieć i płakać.
Francine Cockenpot